„Bełkot zawiera opisy świata widzianego z pozycji człowieka upadającego, któremu blisko jest bruku. To nieskrępowany strumień świadomości sięgający początków III RP. Trochę jakby „włączyć radio (telewizor?) i co parę sekund zmieniać kanał - taki kolaż z codzienności” (jak pisał Paweł Dunin-Wąsowicz w „Machinie”). Powieść jest wypełniona rzeczami pospolitymi, które dotykamy na co dzień, a które w neurotycznym zestawieniu autora nabierają cech senno-halucynogennych, czy wręcz wynaturzonych, potwornych, „genitalno-kloacznych”. Bełkot utrzymany jest także w konwencji przewodnika, obraz rozpadającego się miasta, w którym widać budki z kebabami, siłownie, solaria, przekornie koresponduje z oficjalną wizją Krakowa Miasta Kultury. (...) Kinga Dunin na festiwalu Tekstylia nazwała Bełkot „książką do oglądania”. Bardzo ciekawe było przyjęcie dzieła Shutego (...): Dariusz Nowacki próbował bić rekord w napisaniu najkrótszej recenzji świata („Bełkot? Fakt”) (...), z kolei Krzysztof Uniłowski postulował „zbiorową egzegezę”. Wszyscy krytycy (...) zgodnie twierdzą, że pozbawiony fabuły „wybluzgiwany” Bełkot jest lekturą ciężkostrawną, nieprzyjazną czytelnikowi, którą można czytać zwłaszcza na haju, ale nie w nieskończoność. Michał Witkowski nazwał Bełkot „walnięciem w stół” na znak protestu wobec polskiej rzeczywistości po okresie transformacji, kapitalizmu i konsumeryzmu w rodzimym wydaniu.”
Opis z książki Tekstylia Piotra Mareckiego, Igora Stokfiszewskiego i Michała Witkowskiego z 2002 roku
***
„Shuty bardzo ostro jedzie po współczesnej Polszcze, satyra jest krwawa. Pisze bełkotliwie o tym, jak pieniądz zmienił nam perspektywy, jak ludzi strawiła wolność (...) Pisze nihilistycznie o nihilizmie. Nihilizmie trawiącym wyedukowane laski i zarabiających szmal kolesi. Sex jest wszechpotężnym bodźcem w tym przedawkowanym chorobliwie świecie, bohaterowie, w odmianie eksportowej new-bohatyrowicze, zamiast mózgów posługują się licznikami gonad i gamet.”
Marcin Czerwiński
***
„Wszyscy krytycy zgodnie jednak twierdzą, że pozbawiony fabuły, „wybluzgiwany” Bełkot jest lekturą ciężkostrawną, nieprzyjazną odbiorcy, którą da się czytać zwłaszcza na haju, ale nie w nieskończoność"* -- i ja się z tym po części zgodzę, jednak chyba moje życie to jeden wielki haj, bo Bełkot, właśnie za te wszystkie stonerowe dziwności, za nieprzerwany strumień świadomości, uwielbiam. Po Pastach i Skitach tegoż autora kolejny raz stwierdzam odważnie: strzeżcie się, gatunek stonerowych opowieści za moment zaczaruje i Was.”
Marcel Marudziński
***
„Nie było lepszego pomysłu jak wydanie Bełkotu Shutego po dwudziestu latach od premiery. W 2000 roku Bełkot miał być rzygiem na wejście w XXI wiek, miał być pulpą wstrętu nad wartościami i popkulturą wyłażącą wszelkimi odbytami. Mózg stawał się gównem, myśli – fekaliami, człowiek – kubłem z ekskrementami. Upływ dwudziestu lat nie zmienił nic – rzeczywistość jest równie obrzydliwa jeśli nie obrzydliwsza. Bełkot to wielka gula z nienawiści, bezradności i wściekłości ujadająca śmierdzącemu światu we wredną gębę. Stłumione emocje wybijają niczym szambo, któremu brak ujścia, bo wszystkie kloaki wypełniły się odchodami i smrodem. To, co człowiekowi pozostało, to to brnąć w gnoju z ludzkich pseudowartości i kłamstw. Narratorowi pękają oczy od wszechobecnego syfu, który próbuje być otapetowany, ukryty pod obrazkami tandety, pomalowany w kiczowate kolorki, co tylko wzmaga ohydę i smród, będący jedyną prawdą egzystencji. Ludzkość jak tłoczące się larwy walczą o to by być na szczycie piramidy z gówna. Z gardła wydobywa się chargotliwy bełkot, że na tym gnoju nic nie ma prawa się narodzić. Język to skowyt nieznaczących nic znaków. Błoto słów – kolejna warstwa szlamu zalewająca świat. Kakofonia pragnień i lęków. Słowa, które niczego nie opisują, a dają jedynie wyraz goryczy. Shuty zabiera czytelnika do swojego piekła – piekła słów. Zapętlonych, rachitycznych, padających nim się narodzą, podróż po ścieku słów śliskich, obłych i śmierdzących, które do nikąd nie zaprowadzą. Bedą tylko kolejnym ujściem, kolejnym kanałem bez nadziei dla tańczących w zgniliźnie i ropie, podsycającej pełgające pożary. Shuty po dwudziestu latach brzmi tak samo aktualnie i prawdziwie.”
Sławomir Domański
***
„Gdyby rok 2020 był utworem literackim. Opisywany dwadzieścia lat temu dziki kapitalizm i konsumeryzm dziś już nie tak szokujący i paździerzowy, bo oswojony, wygładzony filtrami, opowiadany przez marketingowe narratologie.
Natomiast zapodana przez autora forma bełkotu i wysrywu strumienia świadomości niezaprzeczalnie aktualna i adekwatna.
I ten Kraków z obsranymi Plantami, „akademikami Chujotu”, „zaczarowaną dorożką, zaczarowanym koniem, zajebanym w sztok dorożkarzem”.
Krzysztofowicz_p
***
„Jest to przedstawienie Krakowa jakiego jeszcze do tej pory nie znałam i myślę, że wielu ludzi również. Zwraca uwagę na aspekty, które w społeczeństwie są tak nagminnie marginalizowane, a jednak istotne, bo dotyczą niemal każdego. Utwór stanowi pewnego rodzaju wejście w świat ulicy, który jest dla społeczeństwa zwykle czymś obcym i nieznajomym. Jednak człowiek boi się rzeczy obcych. Z tego też powodu wejście w świat Bełkotu może stanowić dla niejednego czytelnika niemałe wyzwanie.”
Laura Lewandowska
Rozmowa o Bełkocie na fb
https://www.facebook.com/1025894846/videos/10222281682684064/
„Bełkot zawiera opisy świata widzianego z pozycji człowieka upadającego, któremu blisko jest bruku. To nieskrępowany strumień świadomości sięgający początków III RP. Trochę jakby „włączyć radio (telewizor?) i co parę sekund zmieniać kanał - taki kolaż z codzienności” (jak pisał Paweł Dun...